Którejś pięknej nocy, czytałem twój opis - reaktywacje Gratuluję pomysłu, czasu i zacięcia.
Jakie to dziwne uczucie wsiąść do swojego starego auta
Zwiń
X
-
Jakie to dziwne uczucie wsiąść do swojego starego auta
Jakże dziwne uczucie mnie dziś spotkało, miałem możliwość wsiąść do mojej starej "mokrej czeszki", aż łezka w oku się kręci, wygląda jak moja ale już nie .... czy wy podobnie reagowaliście na takie sytuacje, czy tylko ja taki jestem pokrzywiony ?
-
-
Jak sprzedałem swoją Lagunę, to po paru dniach przyjechał do mnie nowy właściciel, aby odebrać koła zimowe. Poprosiłem go o podrzucenie w jedno miejsce, bo O II jeszcze wtedy nie miałem gdyż na nią czekałem, a on zaproponował mi .... przejażdżkę za kierownicą "mojej" Laguny. Musze powiedzieć , że dziwnie się czułem prowadząc auto, które jeszcze parę dni temu należało do mnie, a teraz było własnością kogoś innego.Czarny Elegance
Komentarz
-
-
Zamieszczone przez macherstudiopleban, rozbawiłeś mnie :szeroki_usmiech a tak mi tego było potrzeba, dziękuje, auto przejechało za dwa lata 10 tys km, ale w środku trochę się postarzało niestety, cóż ale sprawuje się bez zarzutu, ach gdyby tak móc wrócić do "małej czarnej"
Komentarz
-
-
macherstudio, tak z ciekawostek: miałem kiedyś prawie 5 lat Golfa mk2 (kurdę, świetny, kapitalny, bezawaryjny nastolatek) i tak się złożyło, że po sprzedaży przez 2 tygodnie stał wciąż pod moim domem, bo nowy właściciel musiał załatwić lawetę (sprzedałem ze zdjętym do naprawy alternatorem, a nabywcy auto tak się spodobało, że kupił je w ciemno po jedynie pobieżnych oględzinach). I przez te dwa tygodnie myślałem: "niech on weźmie w końcu tą padlinę/parcha, grata". A kiedy jednej nocy go zabrał i rano zobaczyłem puste miejsce, to autentycznie po moich policzkach popłynęły łzy... Cholera, wtedy zrozumiałem, że naprawdę polubiłem (i niemal pokochałem) ten stary samochodzik... Nigdy później nie miałem już takiegu uczucia... :?
Choć wydaje mi sie, że Tojka powoli staje się mi równie bliska :shock: W sumie to tylko Golfa miałem dłużej...
Komentarz
-
-
Agamek12, rozumiem to jak rozstawałem się z moim poczciwym Peugeot 205 podobnie zareagowałem, ale i PG też tęsknił, służył mi bezawaryjnie, a jak tylko go sprzedałem następnego dnia .... zaczął się sypać, tak to jest - dobrze, jak miłość jest odwzajemniona cholernie źle się czułem, bo auto zachwalałem i było oglądane u mechanika, a od następnego dnia alternator itd. padało, bo właściciel dzwonił, nie miał pretensji, tylko ja parszywie się czułem.
Komentarz
-
-
Niezły topic, idealny pod historię o dziwnych uczuciach związanych z autami które miałem przed Octą, a zwłaszcza o rozstaniu z nimi, któremu towarzyszyło to "dziwne uczucie" (w jednym wypadku) i "szok" ( w drugim) :wink:
-przed Octą było Audi 80 B3, śmigałem nim dwa lata, zanim przyjechał kupiec z daleka to ostatni raz się przejechałem, wyciągnąłem klucz ze stacyjki, objąłem wszystko we wnętrzu ostatnim spojrzeniem żeby zapamiętać, wysiadłem, zdjąłem z kluczy ulubiony breloczek i dałem je do ręki nowemu właścicielowi, podpisaliśmy umowę i przez okno spojrzałem na audicę jak znikła gdzieś za rogiem ulicy. Pojechała daleko w Polskę, czasem się zastanawiam jaki jest dzisiaj jej los. Kobiety tego nie zrozumieją, ale facet zawsze czuje się dziwnie jak jego sprzedane własnie auto odjeżdża w siną dal, a on stoi jak słup gapiąc sie na ten obrazek że odjeżdża i znika z jego życia na dobre, coś, co kiedyś było marzeniem a dziś stało się czasem przeszłym
-to jeszcze nic, mój ojciec sprowadził z RFN w 1987 roku Forda Sierrę, auto służyło nam jako rodzinie, a w 1991 zaczęło też służyć innym jako taksówka i służyło do 2001 kiedy to przejąłem je jako sfatygowaną padlinkę. Zaraz pod zdaniu prawa jazdy rozwoziłem nią pizzę, skoczyłem z ziomblami nad morze, ale w 2004 przyszedł na nią czas - koszty napraw zaczęły przerastać wartość auta z przekręconym kilkukrotnie licznikiem kilometrów (w Sierrach, wartość przebiegu pokazywał licznik 5-cyfrowy) i zdecydowałem się oddać ja na złom i tu przeżyłem moja pierwszą prawdziwą traumę motoryzacyjną. Sierra była jak członek rodziny, sam ja często myłem gąbką z wiadra jako gówniarz, znałem jej zapach i każdy centymetr, po oddaniu na złom musiałem tam, po kilku dniach, przyjechać po tablice rejestracyjne - to co tam zobaczyłem złamało mi serce. Auto stało rozebrane do gołej dupy, właściwie został sam szkielet, bez drzwi, klapy, tapicerki, silnika...bez życia...trup. Wszystkie "zdatne jeszcze do użycia" graty i bebechy z mojego i z innych aut w podobnym stanie, złomiarz zamierzał sprzedać "na części", rzecz jasna z zyskiem, a sam szkielet pojechał na wysypisko złomu. Nikomu o tym w zasadzie nigdy nie powiedziałem, ale byłem ze Sierrą do samego końca. Codziennie chodziłem na to złomowisko i patrzałem jak karoserię mojej Sierry zasypują sterty jakiegoś żelastwa, na wszystko srają ptaszyska, aż któregoś dnia po zebraniu się dostatecznej ilości złomu, przyjechał kontener, zapakował wszystko i wywiózł w pizdu. Ostatni raz kiedy widziałem Sierrę, to jak łapało ją ramie dźwigu, zgniatając przy tym całkowicie dach i wrzuciło ją do tego kontenera. Był to rok 2004, nie było wtedy komórek z aparatami, więc nie miałem jak zrobić nawet filmiku czy zdjęcia, ale tamta scena została mi na zawsze w sercu. Brzmi trochę jak łzawa opera mydlana, ktoś powie że "na choooj się rozczulać nad starym paździerzem", ale...auto było w rodzinie odkąd miałem 4 lata do momentu kiedy skończyłem 21, nauczyłem się nim jeździć, pieściłem, chuchałem jak mogłem (jak ktoś oglądał film "Christine" to mniej więcej wie jak się czułem :lol: ). Jako młody chłopak podszedłem do tego trochę emocjonalnie, tak jak inni młodzi ludzie czują się kiedy umiera pies i byłem z tym autem "do grobowej deski". Do dziś kształt pierwszej Sierry MK1 z lat 83-87 pozostaje dla mnie niedoścignionym wzorem, w każdym aucie poszukuję jej zarysu, szukam na necie rodzynków żeby nacieszyć trochę oko i odgrzać wspomnienia. Kiedy widzę młodych gimbusów którzy kupują Sierry tylko po to żeby wrzucić Pionerra i popalić tym gumę, to czuje takie wkurwienie jakby co najmniej 4 najebanych i spoconych kafarów bawiło się moją kobietą. W każdym razie zostało mi duże zboczenie po Fordzie Sierrze i mega mocno chciałbym jeszcze przejechać się jakimś zadbanym egzemplarzem jako kierowca.Artur
Komentarz
-
-
r2r, nie sądziłem, że mój post of-topicowy wpisze się tak mocno w Wasze uczucia. Twoja opowieść sprawiła, że moja wyobraźnia zaczęła działać, nie musiałeś robić zdjęć Sierki albowiem opisałeś swoją przygodę tak fantastycznie obrazowo, że wyobraziłem sobie, jak to musiało wyglądać, jeśli czułeś to co ja czytając ten wpis, to rozumiem co to auto znaczyło i znaczy dla Ciebie.
Ujmujesz interesującą stronę motoryzacji, ja mojej OIIFL też jestem wiele winny, uratowała mi życie, a tego nie potrafi czasem człowiek z różnych względów.
Moim zdaniem Twoja opowieść zasługuje na miano najlepszej, czekamy na kolejne.
Komentarz
-
-
macherstudio, moja poprzednia czeszka O1 została sprzedana półtorej roku temu sąsiadowi naszego dziadka mieszkającego w Pszczynie(ich domy sąsiadują o przysłowiową miedzę).Jako że często tam bywamy,to od czasu do czasu spotykam się z obecnym właścicielem octavki.Auto w tej chwili liczy sobie 14 wiosen :!: .Zawsze bardzo dbam o moje samochody ,chucham i dmucham, tak więc przy szukaniu kupca nie było problemu.Pytałem się ostanio jak sprawuje się skodzinka i Paweł(obecny właściciel)stwierdził że był to bardzo dobry zakup,oprócz wymian rzeczy typowo eksploatacyjnych z autem nie ma problemów.I nieraz jak przejeżdżamy obok jego domu i widzimy zaparkowaną skodzinkę to od razu wracają wspomnienia naszych wojaży tym autem,jak dobrze się sprawowała ,i zawsze trochę człowieka zakłuje w sercu :cry:
Komentarz
-
-
Ja również mam takie wspomnienia co do mojego pierwszego samochodu czyli Mercedesa w124 200D... Jak każdy młody kierowca dbałem i myłem go jak wariat, przy sprzedaży też łezka kręciła się w oku bo pomimo tylu lat nigdy mnie nie zawiódł... Ale bardzo się ucieszyłem jak zobaczyłem mojego Mercedesa ok 2 miesiące temu w Chorzowie, naprawde super uczucie że dalej ktoś nim jeździ i nie trafił na złom Jednak największe zaskoczenie i zdziwienie spotkało mnie tydzień temu jak zobaczyłem fiata cinquecento mojego dziadka które zostało sprzedane w 1996 roku :shock: Samochód został sprzedany w Naszym mieście i okazało się że od 1996 roku do dzisiaj posiada go ten sam właściciel i jest dalej zarejestrowane na czarnych tablicach :shock: No cóż jak dla mnie wielki szok że nie widzieliśmy tego samochodu przez 16 lat... Widocznie właściciel musi nim bardzo rzadko jeździć :wink:Pozdrawiam
Mercedes W124 300CE: http://forum.octaviaclub.pl/viewtopi...=asc&start=150
Mercedes W210 290 Turbodiesel
Renault Laguna II http://forum.octaviaclub.pl/viewtopi...r=asc&start=25
Komentarz
-
Komentarz